środa, 29 lipca 2009

Piwnica

Mała chmura nadciągnęła nad moje beztroskie czoło.
Spotkałam w windzie sąsiadkę która użycza mi piwnicy. Przerobiła ją z pralni, więc gdy przyszła zapytać o zgodę dobrych kilka lat temu, mój mąż stwierdził, że on też chciał zaadoptować ją na swoje potrzeby. No i powiedziała mu, że w takim razie będziemy korzystać z niej po pół.
I tak było do tej pory.,
Fajna. Piwnica. Dobre drzwi.
Mogę tam trzymać rowery bez obawy, że skradną.
Piwniczka przypisana do mojego mieszkania jest taka maleńka... ze nic się nie zmieści.
Wciągam brzuch gdy chcę wejść. ( a znowu aż takiego dużego nie mam)
Jak wstawię do niej rowery, to choinkę będę musiała wyrzucić, nie wspomnę o innych akcesoriach budowlanych, ogrodowych trochę, i takie tam... A pamiątki Daw ze szkoły. Rysunki, prace plastyczne, pierwsze zeszyty? Wszystko śmietnik?
Nie wzięła ode mnie pieniędzy za kolejnych 5 miesięcy.
Wnioskuję że od stycznia usłyszę "wynocha".
Kurcze, szkoda.
A już powiedziałam w pracy, by zrobili mi fajny, taki profesjonalny stojak na rowery.
No nic.
Nie martwić się na zapas:-).
Będzie dobrze.
Czemu niby nie?:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz