sobota, 15 sierpnia 2009

Rok szkolny

...zbliża się nieuchronnie wielkimi krokami.
Właśnie złożyłam zamówienie na komplet podręczników dla syna koleżanki. (Dla Daw zamówiłam w jego nowej szkole).
Też gimnazjum i tak samo jak mój Daw - klasa pierwsza.
Koszt (bagatela!) ok. 400 zł...
Uszczęśliwili nasze dzieci (i nas) reformą - żadnych staroci - wszystkie podręczniki muszą być wydane w 2009 r. - Ceny zwalają z nóg.
A gdzie zeszyty w twardych (koniecznie) oprawkach i to niejednokrotnie formatu wyłącznie A4, i inne duperelki niezbędne do prawidłowego funkcjonowania w szkole (nie podpadaniu woźnym, panu od wuefu i tym podobne)?...
Totalne rujnowanie budżetu domowego...
A to dopiero początek...
potem, składki klasowe, wpisowe, rodzicielskie, ubezpieczenie...
Włosy stają dęba (i to na każdej części ciała):-/.
I tak jestem szczęściarą, bo niby co mają powiedzieć ci, którzy mają więcej niż jedno dziecko?
Nie było to jak czasy, gdy ze szkolnej biblioteki wypożyczało się komplet podręczników na dany rok, a po jego zakończeniu zwracało... zupełnie za darmo!
(To można było nazwać polityką prorodzinną - bo to, co dzisiaj jest - to najzwyczajniej w świecie czysta kpina!).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz