piątek, 23 października 2009

Desperados

dla desperatki. Z dwoma plasterkami cytrynki - koniecznie... Pycha.
Po ciężkim tygodniu pracy, w którym:
do środy utrzymywała się głupawka (idiotyczne śmichy -chichy dosłownie ze wszystkiego -)
Czwartek - kiepsko od 13-stej w robocie (nieporozumienie z szefem, które mnie rozdygotało wewnętrznie)
Dzisiaj to już była jazda bez trzymanki. Na dywaniku u szefa oprócz mnie (w sumie to chyba od wczorajszego incydentu nastawiony był raczej na dystans - ale raz powiedział do mnie myszko) wylądowali wszyscy łącznie z Wywiadownią Gospodarczą.
Zadyma była na całe 15 fajerek. Albo i więcej.
Jestem pewna, że gdyby dzisiaj mój szef walczył z Gołotą - ten drugi nie miałby żadnych szans.
Na szczęście poniedziałek dopiero za dwa cudnie dłuuugie dni.
Może ochłonie. (szef ma się rozumieć... Gołota - zobaczy się jutro)
Ja właśnie zaczynam się relaksować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz