czwartek, 24 grudnia 2009

Strefa

bez zasięgu, bez internetu, bez śniegu:-(
Ubrałam się więc w południe wigilijne w trepy, kurtkę, i szal (jak idyjotka, ponieważ udało mi się spocić niemiłosiernie, gdy wychodziłam na wiersycek, gdzie i zasięg jest i Szwagier podłączył internet) i poszłam szukać tej zimy...
Musiałam wyrwać się z domu, bo zmęczyłam się wczorajszym tournee po sklepach jeszcze z siostrą i dwójką wrzeszczących na siebie nastolatków (Ewka, moja koleżanka ma rację - dojrzewające dzieciaki powinno się na trzy zdrowaśki do pieca, inaczej można zwariować)...
Babcia (czyli moja mama) przyjechała i lepi pierogi. Ja swój wkład w przygotowania mam już za sobą - chałupę posprzątałam, ryby po grecku zrobiłam, tort upiekłam, sałatkę pokroiłam. i przypilnowałam by się sernik z brzoskwiniami zrobił w piekarniku na złoto..
Cud - miód.
Muszę spadać, bo szwagier jeszcze chce puścić jakąś flotę (maniak gier) i muszę oddać klawiaturę w jego posiadanie.
Do następnego razu:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz