Lubię chodzić po śniegu. Szczególnie wtedy, gdy dopiero co napada. Uwielbiam też, gdy na wydeptanych ścieżkach mocno skrzypi pod butami , a okna w domach są pomalowane w bajkowo-białe esy floresy. Niezbity dowód na to, że i mróz wszedł do gry.
Dzisiaj irytują mnie niezmiernie, chodniki odgarnięte do samych szarych płytek... albo, posypane piaskiem ślizgawki na alejce. Któż z nas nie pamięta jaką frajdą jest móc ślizgać się na butach. Dla tych co nie lubią przecież zostaje całe 3/4 szerokości. chodnika. Do szału doprowadza mnie natomiast posypywanie ich solą. Razem ze śniegiem tworzy ona obrzydliwą szaro-burą bryję, po której chodzenie przypomina taniec na linie. I to po pijaku. Dwa do przodu trzy do tyłu. Obuwie po takim dłuższym marszu najczęściej nadaje się do wyrzucenia. Czasem uda się zapastować obrzydliwe białe, nieregularne smugi. Ale i spod pasty widać że tam są.
Zimą czarne mają być tylko jezdnie. Cała reszta powinna tonąć w nieskazitelnej bieli.
Ida! Ty kochasz zimę :) to dla mnie niesamowite ;p choć zgadzam się... butów szkoda...
OdpowiedzUsuńW ten weekend będziesz uszczęśliwiona. Bo podobno zamiecie i zwieje (podobno jest różnica ;p) i śnieżyce...
Pozdrawiam biało :)
Mi! Tak.
OdpowiedzUsuńKocham białą mroźną Zimę.
Ale też świeżo zieloną Wiosnę.
Opalone, upalne Lato.
I najcudniejszą naszą złota Jesień...
To brzmi niesamowicie.... cieszą Cię wszystkie pory roku :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe :)