niedziela, 10 stycznia 2010

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy

Dzisiaj kolejny finał. Osiemnasty.
Brałam udział chyba w każdym z nich. Pamiętam styczeń, gdy pchaliśmy z Wi poprzez zwały śniegu wózek z naszym sześciomiesięcznym synkiem, by tylko dotrzeć na rynek, posłuchać, popatrzyć, wrzucić do skarbonki. Potem siedzieliśmy w domu do północy czekając aż sztab w tv ogłosi ilość zebranych pieniędzy. Przeżywaliśmy wszystko razem z Owsiakiem i jego ludźmi.
Dziś po stokroć bardziej przeżywam. Choć nieco w inny sposób. Spokojniej, ze wzruszeniem i wdzięcznością.
Wiem, że pomoc trafia do tych, którzy potrzebują.
Wiem, bo dzięki WOŚP dwuletni synek mojej chrześnicy może biegać  i funkcjonować prawie normalnie. Dostał od Fundacji pompkę insulinową. Towarzyszy mu  od trzeciego miesiąca życia. Stała się częścią jego małego ciałka. Niezbędna jak rączka czy nóżka.
Jest jego życiem.
Jestem jednym z muzyków i zarazem fanów tej  Orkiestry. Do końca świata i o jeden dzień dłużej.
Warto.


2 komentarze:

  1. To jedyna fundacja której ufam... tak do końca. Nie mówię, że inne oszukują, ale efekty działalności Owsiaka po prostu widać:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie że grają, Fakt że na tyle lat nie było żadnej afery świadczy że oni są z innej bajki. Niech grają jak najdłużej. :)

    OdpowiedzUsuń