środa, 24 grudnia 2014

No to sprawa się rypła...

... że w wigilijną noc zwierzęta mówią ludzkim głosem... i ludzie też...
... że potraw ma być tyle a tyle...
... że talerz pusty przy stole...

Od dzisiaj sygnał karetki pogotowia w poranek wigilijny nie wróży nic dobrego...

Uwielbiane przez nas śledzie wylądowały w śmietniku razem ze szklanymi odpadkami roztrzaskanej miski...
Szwagier właśnie zawozi siostrę do szpitala z rozciachanymi do kości palcami...
(A tak cieszyłyśmy się na jej pierwszy od lat,  wolny od pracy,  wigilijny dzień... :-(.

Pogoda piękna... Wiatr obłoki pcha po błękitnym niebie.. 



Mam nadzieję, że u was bez przykrych niespodzianek... :-)

.




2 komentarze:

  1. U mnie spokojnie, obylo sie bez krwawych ran:)) Ale swieta w ilosci dluzszej niz jeden dzien sa ponad moje sily psychiczne i fizyczne.

    OdpowiedzUsuń
  2. ups, a to się porobiło...Pozdrawiam Was cieplutko, bo jak widzę w górach zima w pełni..

    OdpowiedzUsuń